Przykro mi, ale musimy się na jakiś czas pożegnać z tym blogiem. Piszę równocześnie dwa opowiadania, a mówiąc szczerze nie wyrabiam się z żadnym. Niby są wakacje i powinnam mieć dla Was więcej czasu, a mam mniej. Uznałam, że najlepiej zrobię, jeżeli zawieszę tego bloga. Na pewno wrócę kiedyś i go dokończę , a puki co zapraszam na http://echte-liebe-2.blogspot.com gdzie postaram się też nie opóźniać i dodawać rozdziały regularnie. Pozdrawiam, widzimy się niebawem na blogu o Mario i Laurze ☆
Not words but deeds are proof of love .
wtorek, 21 lipca 2015
sobota, 13 czerwca 2015
2. Studia na kierunku dietetyka
Dokumenty wysłane do wymarzonej szkoły. Teraz pozostaje nam czekać na informacje w sprawie rozmowy. No chyba, że wyniki moje i Sary nie są wystarczająco dobre, żeby dostać się na studia dietetyczne. Codziennie sprawdzam pocztę, czy przypadkiem jakąś wiadomość z Dortmundu nie przyszła. Dzisiaj siedząc na łóżku razem z przyjaciółką, znów zalogowałam się na poczcie. Z niecierpliwością przeglądałam wszystkie wiadomości i tu nagle.. wiadomość z Dortmundu!!
-Otwieraj!- krzyknęła Sara, chcąc kliknąć, żeby wiadomość się otworzyła.
-Stój!- zatrzymałam ją.- Boję się. A co jak się nie udało?- spytałam.
-Jak nie przeczytasz co Ci napisali to się nie dowiesz.- uśmiechnęła się dziewczyna.
-No dobra, daj.- wzięłam z jej kolan laptopa. Zawachałam się chwilę i otworzyłam. Śledziłam uważnie każde słowo napisane w tej wiadomosci. Po chwili krzyknęłam- Taak! Jedziemy do Dortmundu na rozmowę!!- wstałam z łóżka i zaczęłam biegać po całym domu, obwieszczając tą szczęśliwą wiadomość wszystkim dookoła. Rodzice zaczęli mi gratulować. Tak naprawę, jeszcze nie było czego, bo to dopiero zaproszenie na rozmowę, ale dla mnie bardzo ważna sprawa. Przynajmniej na chwilę znajdę się w kraju i mieście, do którego od 12 roku życia pragnęłam pojechać. Siostra słysząc krzyki wyszła z pokoju i tylko przewróciła oczami. Chwilę później wróciłam do pokoju, do Sary, a ta patrzyła na mnie jak na nienormalną. Zajęłam miejscowe obok niej, wzięłam laptopa, wylogowałam się ze swojego konta i zaczęłam zalogowywać się na konto przyjaciółki.
-A ty co?- spytała lekko zdziwiona.
-Intuicja podpowiada mi, że też się dostałaś.- uśmiechnęłam się. Po chwili szukania, znalazłam wiadomość od szkoły z Dortmundu.
-...i zapraszamy na rozmowę.- przeczytałam treść wiadomości.
-Aww- zapiszczała, po czym się przytuliłyśmy.
Za chwilę ogarnęłam bilety do Dortmundu. Wylatujemy już jutro! Sara poszła do domu się pakować, a ja to samo uczyniłam ze swoimi rzeczami. Ogólnie rzecz biorąc, byłam prawie spakowana o 1 w nocy. Nie mogłam zasnąć. Tak cieszyłam się na ten wyjazd. Umówiłyśmy się na 12. Powinnyśmy się wyrobić. Wylecimy rano o 6. Potem ogarniemy jakiś hotel, pójdziemy na spotkanie, następnie na stadion Dortmundu i będzie cudownie. Obwieściłam ten plan przyjaciółce.
-Ty chyba nie jedziesz tam ze względu na dobrą szkołę, tylko tu chodzi o Borussię? Czy może o piłkarzy Borussi?- zaśmiała się do telefonu.
Około 2 w nocy udało mi się wziąć prysznic, umyć włosy i położyć się spać. Starałam się zasnąć, jednak podekscytowanie wyjazdem, nie pozwoliło mi zmrużyć oka nawet na chwilę. Czułam się jakbym przez cały dzień piła energetyki. Sen zmorzył mnie dopiero około 3. Chcąc nie chcąc musiałam zamknąć oczy. Miałam nadzieję, że nie wyrzucom mnie z tej rozmowy tylko dlatego, że wyglądam jak wampir...
wtorek, 26 maja 2015
1. "Jak pies żre to nie szczeka"
-Cześć mamuś.- przywitałam moją rodzicielkę, siadając przy stole.
-Witaj córciu. Zaraz dostaniesz śniadanie, już kończę.- poinformowała mnie.
-Cześć wszystkim- na dół zeszła moja młodsza siostra.
-A ty co się odwaliłaś jak stróż na Boże Ciało? - zażartowałam
-Bardzo śmieszne. Znasz taką zasadę: "Jak pies żre to nie szczeka"? - wywaliła język.
-Nie znam. Ale zademonstruj.- nabijałam się z niej.
-Dobra. Dziewczyny, spokój już.- wrtąciła się mama.
W spokoju dokańczając śniadanie, odpisałam jeszcze Sarze. Potem poszłam jeszcze do łazienki, sprawdzić czy ogarnięcie wyglądam. I skierowałam swoje kroki do wyjścia.
-Mamo wrócę później niż zwykle.- oznajmiłam mamie.
-A cóż to za okazja?- spytała zaciekawiona.
-Razem z Sarą zastanawiamy się nad studiami. Chcemy iść w to samo miejsce, ale wcześniej sprawdzimy warunki tej uczelni- wytłumaczyłam.
-Dobrze, nie ma problemu. Tylko nie wracaj mi nad ranem pijana.- uśmiechnęła się.
-Spoko, mamuś. Dobrze będzie. Pa- pożegnałam się i wyszłam.
Pod domem Sary znalazłam się po jakiś 10 minutach na pieszo. I stamtąd poszłyśmy pod Kościół. Czekali już na nas znajomi, więc przywitaliśmy się, a potem udaliśmy się do ławek.
Msza trwała równa godzinę. A w naszym liceum OSTATNI raz byliśmy już o 10:30. Wspaniałe uczucie, choć trochę smutno opuszczać to miejsce. Tyle rzeczy się tu wydarzyło. Tyle cudownych chwil z przyjaciółmi, oraz odpałów z klasą. Naszą słynną, znaną w całej szkole klasą. Ciężko będzie się nam rozstać. W tym gronie było na prawdę fajnie, ale jednak najwyższy czas, żeby każdy podążył swoją ścieżką i odnalazł swoje miejsce w życiu.
Kiedy znaleźliśmy się w naszej klasie, wychowawczyni przywitała nas i zaczęła od tego, że jej też jest ciężko się z nami rozstać. Może i nie byliśmy jakąś super wzorową klasą. Ale z wychowawczynią byliśmy na prawdę zżyci. Mieliśmy w sobie tyle ciepła, ile wystarczyło, aby prawie że zaprzyjaźnić się z nauczycielką. Następnie otrzymaliśmy nasze najważniejsze dokumenty. Świadectwa ukończenia liceum. Potem odbył się występ pożegnalny, przygotowany przez młodsze klasy. Ogólnie rzecz biorąc ze szkoły wychodzimy o 12. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy w gronie znajomych, po czym rozeszliśmy się do domów. Ja poszłam do Sary. Chciałyśmy jeszcze raz dokładnie zastanowić się nad studiami. Właściwie miałyśmy już wybraną uczelnię, ale nikt o tym nie wiedział. Szczerze mówiąc nikt nawet nie pytał. I w sumie dobrze. Moi rodzice na pewno nie będą tryskali radością, ale będą musieli zaakceptować moją decyzję. Oni wiedzą, że ja i tak się nie poddam. A zresztą jestem już pełnoletnia i sama decyduję o sobie. Jeżeli chodzi o utrzymanie, pieniądze odkładałam sobie po każdym wygranym konkursie tanecznym, z którego dostawaliśmy jakieś wynagrodzenie.
Tak jak myślałam. Naszej decyzji nie zmieniłyśmy. Teraz jeszcze trzeba powiedzieć o naszych planach rodzicom. Już widzę ich miny jak się dowiedzą.
Około godziny 18:30, byłam w domu. Mama akurat wolała wszystkich na kolację, jedyny posiłek, przy którym siedzimy wszyscy razem. Korzystając z okazji, że wszyscy są, postanowiłam powiedzieć o moich planach dalszego kształcenia.
-Mamo, tato, chce Wam powiedzieć, że będę studiować w Dortmundzie.- oznajmiłam, uśmiechając się, jakbym wygrała podróż dookoła świata.
-Że co?- zdziwił się tato.
-Ale Vanessa! Nie. Ja się nie zgadzam.- zaprzeczyła
-Nie musisz. Przypomnę Ci, że już od roku i pół jestem pełnoletnia, a środki na moim koncie wiesz, że są. Oszczędzałam.- wyjaśniłam spokojnie.- Nie potrzebuje waszego wsparcia finansowego czy coś. Sama decyduję o moim dalszym losie, tak więc wybrałam Dortmund.- oznajmiłam biorąc w rękę kanapkę z serem.
-Tobie, to czas bez siostry lepiej zrobi. Oczywiście jak będę miała czas, to będę Was odwiedzać. Obiecuję.- przyrzekłam.
-Córciu, ale to inny kraj, a nie inna miejscowość.- zasmuciła się mama.
-Dajcie Wy mi szansę spełnienia marzeń. Zawsze mi powtarzaliście, że spełnienie swoje marzenia jak będę pełnoletnia. Teraz jestem i właśnie postawię pierwszy krok, ku spełnieniu moich marzeń.- wyjaśniłam popijając herbatę.
Jak myślałam rodzice z radości nie skakali, ale zawsze mogło być gorzej. Nie będę narzekać. Teraz tylko pozostaje mi dowiedzieć się jak poradziła sobie Sara.. Postanowiłam to sprawdzić. Wzięłam do ręki mój telefon i wybrałam numer do przyjaciółki.
-Hej.- odezwałam się
-Czeeść- usłyszałam w słuchawce.
piątek, 22 maja 2015
Prolog
Ma na imię Vanessa Kastner, ale znajomi mówią na nią Ness, lub zdarza się też Vann. Chodzi do jednego z liceów w Warszawie, gdzie mieszka razem z rodzicami i siostrą Dagą. Zachowują się jak prawdziwe siostry: kłócą się o błahostki, ale kiedy potrzeba wspierają się nawzajem. Ma też przyjaciółkę Sarę, z którą przyjaźni się od podstawówki. Jeżeli chodzi o stan jej uczuć, chłopakami nie zaprząta sobie głowy. Może to dziwnie... dziewczyna lat 19, nie ma chłopaka. Jednak uważa, że nie potrzeba szukać miłości. Jeżeli nadarzy się okazja miłość sama przyjdzie. Ale nic na siłę.
Co by tu jeszcze o niej? Zainteresowania. Jednym z największych hobby jest taniec. Uczęszcza do grupy, gdzie pod okiem instruktora, co jakiś czas występuje na jakiś pokazach czy konkursach. Ponadto uwielbia oglądać mecze Borussi Dortmund. Kiedy miała 12 lat jej ojciec zaraził ją tą miłością. Odbywało się wtedy Euro w Polsce. Oczywiście kibicowała naszym orzełkom, a potem Kubie i tak naprawdę od tego wszystko się zaczęło. Ogląda regularnie mecze. Raz nawet udało jej się zasiąść na słynnej południowej trybunie na Singnal Iduna Park.
Tak naprawdę nie jest spokojną dziewczyną. Można by powiedzieć, że bardziej nieśmiałą. Nie lubi sprawiać kłopotów, więc jeżeli może unika spięć. Jednak kiedy mocno jej na czymś zależy, walczy jak lew. Do końca i z determinacją.
Relacje z rodzicami obie córki Kastnerów mają dobre. Vann jest szczególnie związana z mamą. Mówią sobie i wszystkim, nastolatka zawsze może liczyć na wsparcie matki i raczej nie mają przed sobą tajemnic (No właśnie.. RACZEJ). Dlatego też rzadko dochodzi do napiętych sytuacji...
****
No to mamy prolog ;) Jeżeli wpadniecie, zostawajcie na dłużej i motywuje mnie, bo to potrzebne :* pozderki Borussen09