wtorek, 26 maja 2015

1. "Jak pies żre to nie szczeka"

Vanessa*
Dzisiaj nadszedł ten najcudowniejszy dzień w roku, na którego uczniowie każdej szkoły czekają pełne 10miesiecy. Tak o zakończeniu roku szkolnego mówię. Ten wspaniały dzień w moim liceum zaczyna się mszą świętą o godzinie 9, tak więc mam jeszcze trochę czasu, żeby się uszykować. Następnie odbywa się wręczenie świadectw i można powiedzieć, że to już koniec.
Kiedy wstałam wzięłam poranny prysznic. Umyłam także włosy i je wysuszyłam. Potem na twarz nałożyłam delikatny makijaż i założyłam czarną sukienkę, która idealnie zastępowała mi strój galowy. Potem zeszłam na dół.
-Cześć mamuś.- przywitałam moją rodzicielkę, siadając przy stole.
-Witaj córciu. Zaraz dostaniesz śniadanie, już kończę.- poinformowała mnie.
-Cześć wszystkim- na dół zeszła moja młodsza siostra.
-A ty co się odwaliłaś jak stróż na Boże Ciało? - zażartowałam
-Bardzo śmieszne. Znasz taką zasadę: "Jak pies żre to nie szczeka"? - wywaliła język.
-Nie znam. Ale zademonstruj.- nabijałam się z niej.
-Dobra. Dziewczyny, spokój już.- wrtąciła się mama.
W spokoju dokańczając śniadanie, odpisałam jeszcze Sarze. Potem poszłam jeszcze do łazienki, sprawdzić czy ogarnięcie wyglądam. I skierowałam swoje kroki do wyjścia.
-Mamo wrócę później niż zwykle.- oznajmiłam mamie.
-A cóż to za okazja?- spytała zaciekawiona.
-Razem z Sarą zastanawiamy się nad studiami. Chcemy iść w to samo miejsce, ale wcześniej sprawdzimy warunki tej uczelni- wytłumaczyłam.
-Dobrze, nie ma problemu. Tylko nie wracaj mi nad ranem pijana.- uśmiechnęła się.
-Spoko, mamuś. Dobrze będzie. Pa- pożegnałam się i wyszłam.
Pod domem Sary znalazłam się po jakiś 10 minutach na pieszo. I stamtąd poszłyśmy pod Kościół. Czekali już na nas znajomi, więc przywitaliśmy się, a potem udaliśmy się do ławek.
Msza trwała równa godzinę. A w naszym liceum OSTATNI raz byliśmy już o 10:30. Wspaniałe uczucie, choć trochę smutno opuszczać to miejsce. Tyle rzeczy się tu wydarzyło. Tyle cudownych chwil z przyjaciółmi, oraz odpałów z klasą. Naszą słynną, znaną w całej szkole klasą. Ciężko będzie się nam rozstać. W tym gronie było na prawdę fajnie, ale jednak najwyższy czas, żeby każdy podążył swoją ścieżką i odnalazł swoje miejsce w życiu.
Kiedy znaleźliśmy się w naszej klasie, wychowawczyni przywitała nas i zaczęła od tego, że jej też jest ciężko się z nami rozstać. Może i nie byliśmy jakąś super wzorową klasą. Ale z wychowawczynią byliśmy na prawdę zżyci. Mieliśmy w sobie tyle ciepła, ile wystarczyło, aby prawie że zaprzyjaźnić się z nauczycielką. Następnie otrzymaliśmy nasze najważniejsze dokumenty. Świadectwa ukończenia liceum. Potem odbył się występ pożegnalny, przygotowany przez młodsze klasy. Ogólnie rzecz biorąc ze szkoły wychodzimy o 12. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy w gronie znajomych, po czym rozeszliśmy się do domów. Ja poszłam do Sary. Chciałyśmy jeszcze raz dokładnie zastanowić się nad studiami. Właściwie miałyśmy już wybraną uczelnię, ale nikt o tym nie wiedział. Szczerze mówiąc nikt nawet nie pytał. I w sumie dobrze. Moi rodzice na pewno nie będą tryskali radością, ale będą musieli zaakceptować moją decyzję. Oni wiedzą, że ja i tak się nie poddam. A zresztą jestem już pełnoletnia i sama decyduję o sobie. Jeżeli chodzi o utrzymanie, pieniądze odkładałam sobie po każdym wygranym konkursie tanecznym, z którego dostawaliśmy jakieś wynagrodzenie.
Tak jak myślałam. Naszej decyzji nie zmieniłyśmy. Teraz jeszcze trzeba powiedzieć o naszych planach rodzicom. Już widzę ich miny jak się dowiedzą.
Około godziny 18:30, byłam w domu. Mama akurat wolała wszystkich na kolację, jedyny posiłek, przy którym siedzimy wszyscy razem. Korzystając z okazji, że wszyscy są, postanowiłam powiedzieć o moich planach dalszego kształcenia.
-Mamo, tato, chce Wam powiedzieć, że będę studiować w Dortmundzie.- oznajmiłam, uśmiechając się, jakbym wygrała podróż dookoła świata.


-Że co?- zdziwił się tato.
-Ale Vanessa! Nie. Ja się nie zgadzam.- zaprzeczyła
-Nie musisz. Przypomnę Ci, że już od roku i pół jestem pełnoletnia, a środki na moim koncie wiesz, że są. Oszczędzałam.- wyjaśniłam spokojnie.- Nie potrzebuje waszego wsparcia finansowego czy coś. Sama decyduję o moim dalszym losie, tak więc wybrałam Dortmund.- oznajmiłam biorąc w rękę kanapkę z serem.
-No a co z nami?- spytała Dagmara.
-Tobie, to czas bez siostry lepiej zrobi. Oczywiście jak będę miała czas, to będę Was odwiedzać. Obiecuję.- przyrzekłam.
-Córciu, ale to inny kraj, a nie inna miejscowość.- zasmuciła się mama.
-Dajcie Wy mi szansę spełnienia marzeń. Zawsze mi powtarzaliście, że spełnienie swoje marzenia jak będę pełnoletnia. Teraz jestem i właśnie postawię pierwszy krok, ku spełnieniu moich marzeń.- wyjaśniłam popijając herbatę.
Jak myślałam rodzice z radości nie skakali, ale zawsze mogło być gorzej. Nie będę narzekać. Teraz tylko pozostaje mi dowiedzieć się jak poradziła sobie Sara.. Postanowiłam to sprawdzić. Wzięłam do ręki mój telefon i wybrałam numer do przyjaciółki.
-Hej.- odezwałam się
-Czeeść- usłyszałam w słuchawce.
-No jak tam gadałaś?- spytałam zaciekawiona
-Powiedzmy...- zaczęła.
-.I...?! Laska gadaj bo sie denerwuje!- upomniałam przyjaciółkę.
-Nie są zachwyceni.-posmutniałam.
-Tylko mi nie mów, że odpuściłaś?!- zdenerwowałam się.
-Co ja im mogę więcej powiedzieć??- zapytała zrozpaczona.
-Na przykład, że jesteś pełnoletnia i sama podjęłaś tą decyzję i chcesz w życiu robić to co kochasz. Sara nie możesz odpuszczać, bo ja sama tam sobie nie poradzę !! Dziewczyno.. idź tam i pogadaj jak dorosły z dorosłymi dasz sobie radę!!- motywowałam ją
-Dobra, idę. Potem napiszę esa. Hej.-pożegnała się.
-No pa.- rozłączyłam
Mijały godziny. Spojrzałam na zegarek. Była już 23. Postanowiłam się wykąpać. Wzięłam ze sobą moją piżamę, otworzyłam okno w pokoju, w celu wywietrzenia i poszłam do łazienki. Najpierw opłukałam ciało wodą, a następnie żelem pod prysznic. Postanowiłam odświeżyć też włosy, więc nałożyłam na nie szampon po czym go
spłukałam. Czynność powtórzyłam drugi raz. Kiedy włosy przywróciłam do porzadku, stwierdziłam, że nie ma sensu ich suszyć. Wróciłam do pokoju. Zamknęłam okno i położyłam się do łóżka. Zerknęłam na telefon, a tam 4 nieodebrane wiadomości od Sary. Weszłam w każdą z nich. Najistotnijsza była ta: "Jadę! Jesteś genialna!! Oni po prostu bali się, że sobie nie poradzę! A ja pokazałam, że się nie poddaję i nie pozwolę sobie rozkazywać. Haha mistrz " -przeczytałam uśmiechając się do telefonu. No to teraz pozostaje nam tylko wysłać wszystkie dokumenty do wymarzonej szkoły, oraz modlić się o telefon z Dortmundu, w sprawie rozmowy. Postanowiłam działać od razu. Przsłałam e-mailem wszystkie dokumenty, na e-maila, zamieszczonego na oficjalnej stronie szkoły. Napisałam też do Sary, poinformowałam ją, że moje papiery są już w drodze.


****
Hej Hi Hellow :D witam w 1 rozdziale!! Mam nadzieję, że Wam się podoba i zostaniecie na dłużej. Jeżeli ktoś czyta i podoba mu się proszę o polecanie mnie (jeżeli mój blog jest godny polecenia oczywiście :> ). Pewnie z doświadczenia wiecie, jak trudno jest "rozkręcić" bloga, zebrać czytelników, mieć jakieś tam obserwacje. ;) A co do regularności dodawania tutaj postów, będę się starała, żeby 1 rozdział na tydzień na pewno się pojawił. Jeżeli z czasem będzie lepiej, rozdziały powinny pojawiać się częściej. Dobra, to na tyle. Do następnego. Buziaki :* /Borussen09





piątek, 22 maja 2015

Prolog

Ma na imię Vanessa Kastner, ale znajomi mówią na nią Ness, lub zdarza się też Vann. Chodzi do jednego z liceów w Warszawie, gdzie mieszka razem z rodzicami i siostrą Dagą. Zachowują się jak prawdziwe siostry: kłócą się o błahostki, ale kiedy potrzeba wspierają się nawzajem. Ma też przyjaciółkę Sarę, z którą przyjaźni się od podstawówki. Jeżeli chodzi o stan jej uczuć, chłopakami nie zaprząta sobie głowy. Może to dziwnie... dziewczyna lat 19, nie ma chłopaka. Jednak uważa, że nie potrzeba szukać miłości. Jeżeli nadarzy się okazja miłość sama przyjdzie. Ale nic na siłę.
Co by tu jeszcze o niej? Zainteresowania. Jednym z największych hobby jest taniec. Uczęszcza do grupy, gdzie pod okiem instruktora, co jakiś czas występuje na jakiś pokazach czy konkursach. Ponadto uwielbia oglądać mecze Borussi Dortmund. Kiedy miała 12 lat jej ojciec zaraził ją tą miłością. Odbywało się wtedy Euro w Polsce. Oczywiście kibicowała naszym orzełkom, a potem Kubie i tak naprawdę od tego wszystko się zaczęło. Ogląda regularnie mecze. Raz nawet udało jej się zasiąść na słynnej południowej trybunie na Singnal Iduna Park.
Tak naprawdę nie jest spokojną dziewczyną. Można by powiedzieć, że bardziej nieśmiałą. Nie lubi sprawiać kłopotów, więc jeżeli może unika spięć. Jednak kiedy mocno jej na czymś zależy, walczy jak lew. Do końca i z determinacją.
Relacje z rodzicami obie córki Kastnerów mają dobre. Vann jest szczególnie związana z mamą. Mówią sobie i wszystkim, nastolatka zawsze może liczyć na wsparcie matki i raczej nie mają przed sobą tajemnic (No właśnie.. RACZEJ). Dlatego też rzadko dochodzi do napiętych sytuacji...

****
No to mamy prolog ;) Jeżeli wpadniecie, zostawajcie na dłużej i motywuje mnie, bo to potrzebne :* pozderki Borussen09